Turysta z Podlasia, podlaski Patrick Swayze, syn Zenka Martyniuka, Dustin ze Stranger Things — jak tylko nie nazywają białostockiego blogera Karola Stefanowicza. Sam w mediach społecznościowych posługuje się pseudonimem Kolorek07. Sprawia, że modne staje się to, z czego wcześniej żartowano, a czego mieszkańcy Podlasia się wstydzili. Jego sława już przekroczyła granice Polski — widzowie rozpoznają go nawet w Londynie. Porozmawialiśmy z nim o popularyzacji regionu, lokalnych językach i o tym, dlaczego filmy o Orli zdobywają więcej wyświetleń niż o Barcelonie.
Karol podróżuje po okolicach Białegostoku i nagrywa tam filmiki, występując w roli „turysty z Podlasia”. Specjalnie mówi w nich nie literackim językiem polskim, ale w jego lokalnej wersji — na przykład charakterystycznie wydłuża słowa lub dwukrotnie powtarza partykułę „się”, analogiczną do białoruskiego przyrostka „ся”. Setkom jego komentatorów to wydaje się bardzo urocze i autentyczne. Ale są też hejterzy.
Zaczęło się od Albanii.
— Mój dziadek tak mówił — tłumaczy Karol specyficzny akcent i sposób mówienia, które wykorzystuje w swoich filmikach. Pierwsze wideo, w którym mówi „po podlasku”, Karol nagrał podczas podróży do Albanii. Stało się wiralem i pociągnęło za sobą kolejne podobne.
W komentarzach opowiedział widzom, że pochodzi z Bacieczek — dzielnicy na północno-wschodnim krańcu Białegostoku. Wtedy poproszono go, by w podobny sposób pokazał Bacieczki. Karol dobrze zna historię swojego regionu, więc bez problemu nagrał wideo. Subskrybenci prosili o pokazanie kolejnych miejsc — tak rozpoczął się jego cykl „Turysta z Podlasia”.
Karol w ogóle nie planował ani treści, ani długości tego projektu, ani tym bardziej popularności swojego nowego wizerunku — wszystko wyszło spontanicznie. Pomogło mu doświadczenie zawodowe — chłopak pracował jako redaktor w Google, Meta i SnapChat, a teraz prowadzi program w białostockim radiu Akadera.”
Podlaski akcent, który nie wszystkim się podoba
Dziś filmy Karola oglądają w całej Polsce i nie tylko — ma 70 tys. subskrybentów na Instagramie i 94 tys. na TikToku. Nagrał właśnie teledysk w stylu disco polo.
— 20 proc moich widzów mieszka za granicą — mówi i dodaje, że wśród jego audytorium są również Białorusini. — Piszą do mnie na Direct, pytają, czy mówię po białorusku.
Jednak nie wszystkim jego styl się podoba.
— Są ludzie, którzy specjalnie zakładają konta, by pisać mi jakieś niemiłe rzeczy czy krytykować mnie w jakiś sposób. Ale staram się tym nie przejmować. Nie jestem zupą pomidorową, żeby każdemu się podobać.
Karol łączy krytykę z dawnymi kompleksami mieszkańców Podlasia. Twierdzi, że kiedyś śmiano się z nich w całej Polsce, a region ten kojarzył się z różnymi marginalnymi, patologicznymi postaciami, które właśnie mówią typowym podlaskim akcentem.
— Wydaje mi się, że ludzie z innych regionów Polski bardziej dostrzegają wartość i urok tego akcentu niż wielu tutaj. Niektórzy chcą być jak warszawiacy, bo uważają lokalny język za coś przestarzałego. Ja mam inne zdanie. Uważam, że można to w jakiś sposób zachować.
Młodzież jest dumna ze swojej mowy
Karol zauważa, że podlaska młodzież coraz bardziej pozytywnie podchodzi do lokalnego języka. Oczywiście w codziennym życiu niewiele osób tak teraz rozmawia: sam Karol mówił tak ze swoim dziadkiem, ale już w szkole był zmuszony używać literackiego języka polskiego, bo w przeciwnym razie ciągle go poprawiano.
— Nauczycielka mówiła, że to [lokalna mowa] jest niewłaściwe i nie jest językiem polskim. A ja uważam, że to też jest język polski, tylko inny, tutejszy.
Z jego słów wynika, że to właśnie młodzież dzisiaj zna lokalną mowę, potrafi z niej korzystać i ją zachować. Natomiast starsze pokolenie wciąż często myśli, że podlaski akcent jest czymś wstydliwym i należy się go pozbyć.
— No, cholera, a na Śląsku są dumni ze swojej mowy! — mówi Karol.
Dumni ze swoich różnic językowych są także w innych regionach Polski, na przykład na Kaszubach, przypomina bloger.
Kursów „prostej mowy” nigdzie nie ma
Karol ma tatarskie korzenie — jego dziadek pochodził z Bohonik, jednego z centrów islamu na Podlasiu. W Bohonikach nie ma prawosławnych, ale tamtejsi katolicy mówią „po naszemu”, czyli „po prostemu” — mieszanym językiem z dużą ilością białoruskich słów, mówi Karol. Chętnie nauczyłby się tej autentycznej mowy, ale takich kursów nigdzie nie ma.
— Nie ma żadnej kodyfikacji. Fajnie byłoby, gdyby ktoś zajął się tym w sposób akademicki. Ja się chyba do tego nie nadaję, bo nie jestem językoznawcą — mówi Karol.
Rozpoznają go nawet na ulicach Londynu
Dzięki swoim filmikom Karol stał się bardzo rozpoznawalny, nie tylko w Białymstoku czy Warszawie, ale również w innych miastach Polski, a nawet w Londynie — tam również zatrzymują go na ulicy miejscowi Polacy.
— Ale to ogromny stres. Czasami, gdy idę ulicą, ludzie reagują, jakby zobaczyli gwiazdę pop. A ja po prostu wrzucam filmy do internetu.
Bloger nie pisze szczegółowych scenariuszy do swoich filmów. Coś tam planuje z wyprzedzeniem, ale wiele rzeczy wychodzi spontanicznie. Przed wyjazdem gdzieś tworzy listę miejsc do odwiedzenia i o nich czyta. A w niektórych miejscach ma lokalnych przewodników, którzy występują jako goście w jego materiałach. Czasami, na przykład w Hajnówce, jego przewodnicy mówią po białorusku.
Karol odwiedza także zupełnie małe miejscowości, które Polacy nazywają „zadupiem” i o których mówią, że nie ma tam nic.
— A jak to nie ma, skoro płyną dwie rzeki, są dwie stare kościoły, jest różnorodna architektura — zarówno tradycyjna drewniana, jak i nowoczesna? W takim zwykłym miejscu można znaleźć wiele ciekawych rzeczy.
Był na wszystkich kontynentach
Karol uwielbia podróże, nie tylko po Podlasiu. Mówi, że odwiedził już wszystkie kontynenty i nawet w czasach studenckich przez pół roku mieszkał w Australii. A pewnego razu ledwo nie utonął przez silny prąd morski na plaży Copacabana w Rio de Janeiro.
Jednak i rodzime Podlasie fascynuje Karola. Najbardziej zaskakuje go różnorodność gwar: oprócz polskiego, białoruskiego i litewskiego, jest jeszcze mnóstwo lokalnych wariantów i akcentów. Jego widownia również woli oglądać polską prowincję niż zagranicę.
— Zrobiłem film o Barcelonie — i mało kogo to zainteresowało, bo takich przewodników jest wielu. Ludzi bardziej interesuje, gdy pokazują jakąś wieś, na przykład Orlę, opowiadam o jej historii. I to jest dla mnie motywacja.
Gdzie emigrant z Białorusi powinien pojechać na Podlasiu?
Karol radzi odwiedzić Bohoniki — i to nie tylko dlatego, że stamtąd pochodzi jego dziadek, ale także dlatego, że znajduje się tam dobra tradycyjna restauracja tatarska. Bardzo podobały mu się Bielsk Podlaski i Hajnówka. Uważa, że dla Białorusinów z Białorusi interesujące powinny być małe białoruskie miejscowości Podlasia, takie jak Trześcianka czy Malinniki.
— Tam nawet na znaku jest napisane „Malinniki” po polsku i po białorusku. Ciekawe, jak dogadaliby się Białorusin z Białorusi i polski Białorusin stamtąd. Czy byłyby jakieś różnice w języku?
Jeśli ktoś mówi w dialekcie, to nie znaczy, że jest zacofany
Blogowanie stało się dla Karola w pewnym sensie pracą i przynosi nawet dochód z reklamowy. Jednak na razie nie pozwala mu to zrezygnować z innych zajęć.
Jedna z najbardziej znanych współprac Karola to występ w teledysku podlaskiej gwiazdy pop Zenka Martyniuka. Karol wystąpił w nim w roli Zenka w młodości – nic dziwnego, że niektórzy widzowie zaczęli uważać go za syna piosenkarza.
Karol stara się wykorzystywać swoje zasięgi także w celach społecznych. Na przykład zebrał wśród swoich obserwatorów kilka tysięcy złotych na pomoc ofiarom powodzi w Dolnym Śląsku.
— Zrobiłem karierę za granicą, pracowałem w dużych firmach, mówię w pięciu językach — i do tego mówię lokalnym dialektem. Pokazuję, że jeśli ktoś mówi „po swojemu”, to nie znaczy, że jest zacofany albo pochodzi z kołchozu. Albo że ktoś, kto wywodzi się z rodziny rolników lub z małej miejscowości, jest gorszy od innych — mówi Karol.